sobota, 24 listopada 2012

Tradycyjne instrumenty koreańskie~~ ^^

Konbanwa~~ ♥
Dziś napisze o kilku instrumentach. Takich dosyć znanych i popularnych. :3


Gayageum  -  tradycyjny instrument muzyczny Korei. (Geum-struna , gaya- nazwa królestwa)
instrument który ma piękne brzmienie..umieć na takim grać *-* bardzo bym chciała. 

Piri (cylindryczny obój)



Geomungo - z tego samego gatunku co Gayageum.

Kkwaenggwari - tradycyjny instrument perkusyjny.



  •  Taepyeongso - coś jak szałamaja (dawny instrument dęty drewniany z grupy aerofonów stroikowych, ze stroikiem podwójnym; podobny do oboju. Powstał ok. XIII wieku we Francji. Używany od średniowiecza do XVIII w.)




    ummm... to chyba na tyle dziś.  Jutro zrobię kontynuację tej notki~~ ^^
    sayo ♥

    coś na koniec
    Koreańska Tradycyjny Orkiestra~~







piątek, 23 listopada 2012

Wielki comeback.~~ TRADYCYJNA MUZYKA KOREAŃSKA.

Zabijcie, potnijcie,poodrywajcie kończyny..za to że olałam bloga. Ale..naprawdę nie mam czasu. ;;
Druga klasa Liceum.. to jest najtrudniejsza rzecz jeśli chodzi o całe liceum. Lektura za lekturą, sprawdzian goni sprawdzian a kartk. , kartkówkę. UMIERAM.
Chciała zarzucić jakimś ciekawym tematem o Japonii, ale postanowiłam dla odmiany  o Korei. :3

TRADYCYJNA MUZYKA KOREAŃSKA. ~~ (jestem nią zafascynowana od jakiegoś czasu. XD)

Tradycyjna muzyka Koreańska opiera się na brzmieniu głosu który oddawać ma temperament i historię.  Przykładem może być P’ansori  , wystąpienie jednego artysty (śpiewaka), które może trwać przez osiem godzin bez przerwy (wtf? o_o). Istnieją dwa rodzaje muzyki tradycyjnej:
  • Jeongak - muzyka dworska. Ściśle powiązana z wyższą klasą społeczną. Takt jest baardzo wolny, odpowiada raczej oddechowi aniżeli biciu serca. Ta spokojna muzyka sprzyja medytacji, relaksacji.
     Brzmienie Jeongak jest miękkie i spokojne ze względu na to, że tradycyjne instrumenty przeważnie mają struny wykonane z jedwabiu. (nie powiem trochę zmulające, ale te instrumenty.. magia *.* nauczyć sięna nich grac to sztuka już sama w sobie.)

    Hahyeon Dodeuri, Yeongsanhoesang.

  • Minsogak- tradycyjna muzyka wiejska pełna ekspresji i emocji. Rodzaj muzyki związany życiem prostego ludu, i jak na taką muzykę często są różne improwizacje. Takt jest szybszy niż w Jeongak, odh\głos bicia serca raczej. :3

    niestety nie mogłam znaleźć przykładu Minsogak. ;;  Ale wygląda to mniej więcej tak:
    (mogę sobie tylko wyobrazić ten rytm, odgłos tych instrumentów *.*)




    um.. to na tyle.
    Jutro wieczorem przedstawię tradycyjne instrumenty i ich brzmienie. :)
    oyasumianasai.~~♥


wtorek, 9 października 2012

Post organizacyjny.

Konbanwa~
Piszę ten post z prostych powodów.. Nie wiem jak dogodzić moim czytelnikom. ^^ Jeżeli jacyś są, i jacyś czytają Something About Asia to proszę podsuncie mi pomysły o czym chcielibyście czytać. Owszem mam wiele pomysłów, ale mogą one was nie interesować. W końcu każdy z nas kocha Azję za co innego(albo się mylę)
Więc jak?
Proszę, poudzielajcie się trochę. (: Byłabym wdzięczna, za odrobinę aktywności z waszej strony.
Nie po to się produkuję, wymyślam pomysły na posty, żeby potem pozostały one bez echa.
Hm?
Pomożecie mi?
Czekam na propozycje, Tanoshii.

+btw. zostałam jak narazie sama z blogiem, ponieważ Yuuki z wielu przyczyn nie może go ze mną prowadzić. Mam nadzieję że do nas wróci. :)

niedziela, 7 października 2012

Baśnie i opowieści zen Kraju Kwitnącej Wiśni cz. IV.~

Konbanwa.~ Dziś V część z cyklu Baśnie i Opowieści Zen. Nie wiem czy dam radę dodać coś jutro więc..gomene.
Fajnie by było gdybyście od czasu do czasu pisali komentarze. To byłoby bardzo miłe. Dla mnie jako autorki tego bloga ;_;
A teraz zapraszam do czytania:
~~~~
Niezwykła mniszka.

Stary mistrz zen lubił tę historię. „Ta baśń będzie stanowiła ważny moment na waszej drodze mądrości” – mówił do młodych nowicjuszy, uśmiechając się przy tym chytrze. Gdybyście tylko znali miasto Nara w tamtych czasach! Nara zieleniejąca, Nara kielich wonnego kwiatu, klejnot wyspy Honsiu’, religijna stolica Japonii, buddyjski Rzym. W jej murach żyło tysiące mniszek i mnichów. Wszędzie rozkwitały sanktuaria, kaplice, wielopiętrowe pagody, słynne świątynie. Najbardziej znaną ze wszystkich była cudowna świątynia Todaidji. Podczas wielkich świąt buddyjskich sam cesarz brał udział w uroczystościach. Tego dnia całe miasto było radosne. Ogromny tłum rozlewał się po uliczkach okalających świątynię; kuglarze, animatorzy marionetek, mimowie, akrobaci prześcigali się w pokazach zręczności i kolejno zabawiali grupki gapiów. Nagle podniósł się krzyk: „Cesarz, cesarz!”. Żołnierze uzbrojeni w ciężkie piki torowali drogę w tłumie i orszak posuwał się naprzód: cesarz w bogato złoconych szatach niesiony w lektyce, w otoczeniu dworzan, ministrów, szambelanów i bonzów. Zapachy kadzideł unosiły się w powietrzu, niebiańska muzyka pieśni towarzyszyła niespiesznemu przesuwaniu się cesarskiego orszaku w stronę wielkiego portyku świątyni, nad którym górował okazały Budda powlekany laką i jaśniejący tysiącem świateł. – To były wspaniałe święta! – mówił mistrz zen, rozmarzony. – Baśń, Mistrzu, baśń! – błagali młodzi nowicjusze. Na to mistrz się uśmiechał: – Miejsce i czas stanowią część baśni; słuchajcie z uwagą, mądrość nie dociera do niecierpliwych. Otóż w tamtych czasach zdarzyło się, że pewien mnich zakochał się nieprzytomnie w jednej mniszce. Ryonen była pięknością olśniewającej urody, promiennej, a jednocześnie tajemniczej. Jej cera, sposób noszenia głowy, postawa, wszystko w jej uroczym wyglądzie było zachwycające, do tego jednak dochodziła przenikliwa inteligencja, zdecydowany charakter, wspaniałomyślność, wzgląd na innych, od czego jaśniała wewnętrznym światłem. Ryonen mogłaby rozkochać w sobie do szaleństwa najmądrzejszych ludzi, a może nawet mnichów… Hashino kochał ją miłością niedorzeczną, nieokiełznaną. Nie jadł, nie spał, był roztargniony podczas ceremonii rytualnych, miał na jej punkcie obsesję, świata poza nią nie widział, żył tylko dla niej, działał na własną zgubę. Pewnej nocy przekroczył próg, popełnił najwyższą zbrodnię, wszedł do jej mniszej celi i błagał o miłość. Ryonen wzięła zatem los Hashino w swoje ręce. Wystarczyłoby, żeby zaczęła krzyczeć, żeby wezwała swe siostry, a stałoby się najgorsze. Ona jednak zachowała spokój, nie okazała nawet zdziwienia. Powiedziała tylko do nowicjusza, który płonął z pożądania: – Oddam ci się jutro. Nazajutrz był dzień wielkiego święta. Z okazji Oświecenia Buddy cesarz brał udział w nabożeństwach. Właśnie tam, w sanktuarium świątyni Todaidji, stanęła przez obliczem Hashino całkowicie naga. – Weź mnie – rzekła – teraz! Wtedy Hashino doznał Satori, Przebudzenia. Jak w tych rysunkach, na których kształty i kolory zmieniają się w zależności od punktu widzenia, ujrzał rzeczywistość, która do tej pory pozostawała w ukryciu. Poznał, że jego miłość była czymś nienaturalnym, zwodniczym, a jego szalone żądze przypominały migocące refleksy księżyca na wodzie. Zasłona iluzji rozdarła się. Sięgnął do korzeni ja, doszedł do prawdy i spokoju.

~~
Czy chciałbyś zostać cesarzem?

W tamtych czasach Heian,0, co znaczy „stolica pokoju i równowagi” I , było zachwycającym miejscem, gdzie rezydował Jego Wysokość Cesarz. Szlachetni panowie w czerwonych odzieniach, tunikach w kolorze czereśni i purpurowych spodniach, szlachetne damy w oszałamiających strojach o coraz to nowych, niespotykanych dotąd barwach, współzawodniczyli ze sobąw miłosnych zmaganiach i rozwiązywaniu łamigłówek. Wystawne rauty odbywały się nieprzerwanie to w pałacach, to w willach zdobionych wspaniałymi posągami. Na brzegach jeziora Ośmiu Cnót w blasku księżyca muzycy akompaniowali zakochanym. Świątynie były zbudowane z cennych gatunków drzewa, zdobione macicą perłową i inkrustowane szlachetny­mi kamieniami. Ceremonie rytualne odbywały sięz niezrównanym przepychem w całym cesarstwie. Cesarz Saga był człowiekiem sędziwym, którego nudziła już nieco ta zabawa bez końca. Dręczył go tajemniczy smutek. Cesarz nie miał syna. Często opuszczał dwór i udawał się w towarzystwie kilku wiernych i dyskretnych sług do pewnego pustelnika, mnicha zen. Ten żył niedaleko od stolicy, w prostym szałasie z gałęzi, w pobliżu zrujnowanej pagody. Siedząc na pniaku, Saga patrzył, jak mnich modli się, medytuje, rąbie drzewo, i jak siekiera błyska w słońcu w rytm jego uderzeń. – Od wielu lat patrzę, jak żyjesz, Ryoben, jesteś aktywny, pełen energii, wspaniałomyślny i mądry. Ja sięstarzeję, nie mam syna. Czy chciałbyś po mnie dziedziczyć, czy chciałbyś zostać cesarzem? Na tę zaskakującą prośbę mnich nie odpowiedział ani słowa. – Wyobraź sobie, Ryoben, przyjemności, bogactwo, władza absolutna, prawo życia i śmierci nad wszystkim, co oddycha w tym kraju. Mógłbyś wysta­wić tu pałac albo świątynię, albo sto pagodo nauczaćzen, rozszerzyć swoje wpływy. To cię nie kusi? Na to Ryoben odłożył siekierę, poprawił szatę i rzekł: – Pójdę nad rzekę, by umyć uszy zbrukane twymi słowami. I udał się nad rzekę, gdzie spotkał wieśniaka, który przychodził tam często poić krowę. – Myjesz sobie uszy, o tej porze? – Tak, moje uszy zostały zbrukane słowami cesarza. Zaproponował mi, bym po nim dziedziczył i zasiadł na tronie. – Rozumiem, dlaczego się myjesz! – powiedział wieśniak. – W tej sytuacji nie pozwolę krowie pić tej zabrudzonej wody.

Prowokacja, impertynencja, gromki, wyzwalający śmiech zen. Mnich patrzy jednakim okiem na księcia i nędzarza, na lwa i robaka. Niczego nie zazdroszcząc, niczego nie posiadając, zen jest wolnością doskonałą.
~~~

To tyle, oyasumi.

sobota, 6 października 2012

Baśnie i opowieści zen Kraju Kwitnącej Wiśni cz. III~

Dobry wieczór Kochani <3
Dziś część 3 Baśni i Opowieści Zen :3 Zapraszam do czytania :)
~~~~
Umrzeć… W jakim wieku?

Człowiek dzieli los iskry. Louis Aragon, Elsa.

Ryokan, osiemnastowieczny poeta, który umiał rozmawiać z roślinami, owadami, ptakami, znany był w całej Japonii z powodu mądrości i skuteczności swych kito. Przybywano do niego z każdego zakątka kraju po poradę, a także prosić go o wstawiennictwo u bogów. I tak, którego ranka przed chatą z gałęzi stanął pewien szacowny mnich, chudy, zasuszony staruszek. – Jestem zaszczycony twoją wizytą, święty mnichu – rzekł Ryokan. – Wieści o twej dobroci dotarły aż do mnie; czego pragniesz? – Pragnąłbym kito – odparł mężczyzna, gładząc swą krótką, białą brodę. – Chętnie – odpowiedział Ryokan. – A jakie jest twoje życzenie? – Pragnąłbym mieć długie życie… – Ile masz lat? – Skończyłem osiemdziesiąt, kiedy kwitły czereśnie. – A jak długo chciałbyś żyć? O ile mam prosić bogów? – Sto lat! Sto lat wydaje mi się dobrą liczbą, tak, sto wystarczy. – Zdumiewa mnie skromność twego życzenia, przybyłeś z bardzo daleka, by prosić mnie o to kito, czemu miałoby cię zadowolić sto lat? – Prawdą jest – westchnął gość – że wciąż roztaczam wokół siebie mądrość i rozdzielam dobre uczynki, a czegóż bym nie dokonał, żyjąc dłużej! Powiedzmy, sto dwadzieścia, sto trzydzieści, a może raczej jakąś okrągłą liczbę: sto pięćdziesiąt lat. Czy to możliwe? – Naturalnie – odpowiedział Ryokan. – Czyli usta­lamy sto pięćdziesiąt lat. Moje kito są bardzo precyzyjne, więc przygotuję ci je dokładnie na sto pięćdziesiąt lat. Czy jednak dobrze to przemyślałeś? Masz osiemdziesiąt lat, zostanie ci zatem siedemdziesiąt lat życia, mniej niż przeżyłeś do tej pory. Ale twoje życzenie jest dobre, jesteś człowiekiem mądrym i mało. wymagającym. – Zaczekaj jeszcze chwilę – rzecze osiemdziesięcio­latek. – To prawda, że siedemdziesiąt lat to niewiele, pierwsze osiemdziesiąt minęło mi jak sen i wydaje mi się, że nie dalej jak wczoraj bawiłem się z braćmi i siostrami w ogrodzie moich rodziców. – Druga część życia – zauważa Ryokan – jest niczym drugie zbocze góry: schodzi się po nim znacznie szybciej, niż się wspinało na pierwsze. – No dobrze, przyjmuję twoje racje, mądry Ryokanie, przygotuj mi kito na… powiedzmy, trzysta lat! Ryokan drapie się w głowę i nie rusza z miejsca. – No, na co czekasz? – niecierpliwi się gość. – Czy proszę o zbyt wiele? – dodaje zaniepokojony. – Nie, nie, tylko się zastanawiałem – mówi Ryokan. – Bo w zasadzie dlaczego miałbyś zatrzymywaćsię na trzystu latach… Podobno niektóre żółwie żyją i tysiąc lat, a także żurawie… Dlaczego tylko trzysta? – Tysiąc? Jak by nie było, to kusząca perspektywa. Mam tyle dobrych rzeczy do zrobienia, o ileż więcej dobra mógłbym uczynić przez tysiąc lat! Ryokan nie rusza się z miejsca i wydaje się wahać: – Ważę twoje słowa, święty mnichu, i widzę, jak cenne jest twoje życie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybyś w ogóle nie umarł. – Mógłbyś przygotować mi kito, które oszczędziło by mi śmierci? – Tak, ale to będzie bardzo, bardzo drogie i bardzo trudne! – Jestem gotów zapłacić każdą cenę, wykonywać najtrudniejsze ćwiczenia, przekonałeś mnie, szlachetny Ryokanie, błagam cię, będę ci we wszystkim posłuszny, tylko przygotuj mi kito, które uczyni mnie nieśmiertelnym. Tego dnia Ryokan zabrał do swej skromnej chaty z gałęzi starego mnicha, który przybył z północy. Razem rąbali drzewo, czerpali wodę z rzeki, spali na gołej ziemi, modlili się i medytowali przez długie godziny. Jadali ryż albo śmiali się, obserwując lot nie­zgrabnej sójki. Wiosną Ryokan ułożył wiersze: Ten świat to nie więcej niż kwiat czereśni, a także Słowik mnie zbudził ze snu, poranna porcja ryżu. Czy też: Barka z ryżem kieruje się w stronę księżyca trzeciego dnia. Minęły w ten sposób zima, wiosna, lato. Pewnego wieczoru w końcu lata siedzieli obaj przed chatą, kontemplując pierwszy lot dzikich gęsi, kiedy Ryokan oświadczył: – Jutro przystąpię do ceremonii kito, które uczyni cię nieśmiertelnym, tak jak się umówiliśmy. – Sam już nie wiem – odparł pogrążony w zadumie osiemdziesięciolatek, gładząc swą brodę, która znacznie się wydłużyła – dlaczego prosiłem cię o to kito. Skończone jest nieskończonością, a nieskończone – skończone. Teraźniejszość trwa po wsze czasy.

~~~~~
Miłość odchodzi.

Młody, biedny człowiek o imieniu Iruka był do szaleństwa zakochany w bogatej i w dodatku pięknej dziewczynie. Ponieważ znał litery, Iruka codziennie, przez trzy długie lata, pisał do swej ukochanej listy miłosne, i nie zaniedbał tego ani razu. Trzecie go roku ośmielił się zasugerować jej, by dała mu znak podczas święta bon. Ale ukochana nie odpowiedziała, nawet na niego nie popatrzyła i nigdy nie okazała mu najmniejszego zainteresowania. Wtedy w serce Iruki wkradło się zniechęcenie. Myślał o tym, by zostać mnichem, i rzeczywiście tak uczynił. Czas mijał… Pewnego poranka wiosną Iruka poszedł po wodę do studni położonej nieopodal jego pustelni i po raz pierwszy i ostatni w życiu spotkał Czujo. Rzuciła mu się do stóp. – Iruka! – zawołała. – Wędrowałam całymi miesiącami, zanim cię odnalazłam, nareszcie cię widzę, wspaniały Iruko! Twoja miłość, o której świadczy tysiąc listów, w końcu poruszyła moje serce. Wypowiadając te słowa, dziewczyna odsłoniła twarz ukrytą do tej pory za cienką woalką z jedwabiu, a była tak piękna, że bladło przy niej światło dnia. – Należę do ciebie, Iruko, kocham cię dziś, jak ty kochałeś mnie dawniej. Iruka jej odpowiedział: – Już za późno, Czujo, zerwałem wszelkie więzy z miłością tego rodzaju. Jestem mnichem. I bez jednego spojrzenia odszedł. Zrozpaczona Czujo skoczyła do rzeki i utopiła się w niej. Dowiedziawszy się o tym, Iruka ułożył taki oto wiersz: Kwiat czereśnie pozostaje na gałęzi, umiera zanim nadejdzie lato.

Ta historia należy dziś do przeszłości. Wszystko, co się rodzi, umiera. Wszystko, co przybywa, odchodzi, i pozostaje tylko wieczny Atma.

~~~
No to na tyle, proszę zostawiajcie komentarz czasem. D: *ładnie prosi* Oglądalność jest dobra, ale komentarz bardzo proszę kochani! <3 Oyasumi :)

piątek, 5 października 2012

Baśnie i opowieści zen Kraju Kwitnącej Wiśni cz.II~

Konbanwa~ Dziś następna część Japońskich opowieści ZEN i Baśni.
Zapraszam do czytania :)
~~~~
Kłopotliwy duch.

Młody mąż stracił żonę w kwiecie wieku. Była to piękna kobieta, ale nieco kłótliwa i potwornie zazdrosna. Kiedy minął okres głębokiej żałoby, który trwał przez pół roku, młody człowiek poczuł, jak wraz z wiosną budzą się w nim nowe uczucia. Szukał żony i wkrótce zaręczył się z czarującą Yoyohi, której imię brzmiało śpiewnie niczym świer­got sikorek, niczym szelest jedwabiu przy składaniu wachlarza. Krótko mówiąc, młody wdowiec był zakochany i czuł się o wiele bardziej szczęśliwy niż kiedykolwiek przedtem z poprzednią małżonką. I wtedy właśnie duch jego żony pojawił się po raz pierwszy. Pewnej nocy, kiedy mężczyzna spokojnie spał na swoim tatami, zbudził go powiew zimnego powietrza łaskoczący go w podeszwę stopy. Stała przed nim Kyrioka. Piękność, chociaż w zanikającej postaci, wydawała się kipieć z wściekłości i nie straciła nic ze swego zazdrosnego usposobienia. – Jak śmiesz – odezwała się do niego – zdradzać mnie z tą głupią małą, bez krzty wdzięku, która – dodała perfidnie – ma wyjątkowo paskudne znamię na lewej piersi. – Skąd o tym wiesz? – zapytał biedny mąż, który kompletnie osłupiał. – W Królestwie Zmarłych mamy dostęp do tajemnic i wiemy o wszystkich sprawach ukrytych dla oczu śmiertelników. I piękna zniknęła. Mąż, wciąż trzęsąc się ze strachu, tej nocy nie zmrużył już oka. Począwszy od tamtej chwili, życie Heiyoshi zmieniło się w piekło. Za dnia przechadzał się w to­warzystwie czułej Yoyohi po ogrodach jej ojca. Zatrzymywali się przy wielkim basenie, podziwiając promienny wdzięk kwiatów lotosu. Heiyoshiemu nie nudziło się kontemplowanie doskonałego kształtu szyi swojej narzeczonej, jej czarnego jak węgiel koka ani policzków aksamitnych niczym kwiaty śliwy; jednocześnie gawędził z nią czule i wymieniał nieśmiałe uśmiechy. Nocą przychodził go dręczyć duch Kyrioki. Siadając u stóp jego maty, zmarła małżonka szydziła ze wszystkich jego spraw i gestów minionego dnia, parodiowała czułe rozmowy. Przypominała mu o ich dawnej miłości i powtarzała: – Wiem o tobie wszystko i to cię zniewala. Twoje życie należy do mnie, do mnie jedynej! Nieszczęśnik, będąc u kresu sił i bliski utraty rozumu, zwierzył się przyjacielowi, który podsunął mu, by zasięgnął rady u słynnego mistrza zen, wiodącego pustelniczy żywot w starożytnej świątyni w Kenninji. Podróż była długa i trudna. W końcu Heiyoshi stanął u stóp mistrza i opowiedział mu o swym nieszczęściu. – Twoja żona stała się duchem i wie o tobie wszystko. – Tak, Mistrzu, rozumiesz, mieszkając w krainie zmarłych, ma dostęp do tajemnic, które są dla nas niepojęte, zna przeszłość i przyszłość i grzebie do wo­li w moich najdrobniejszych myślach. – Rozumiem – rzekł mistrz, oskrobując sobie wielki palec u nogi bambusowym kijkiem, gdyż padało i trochę błota zabrudziło jego bose stopy w sandałach. – Rozumiem… – Co powinienem zrobić, Mistrzu? – Jesteś młody, Heiyoshi, masz serce świeże i czułe. Łatwo jej tobą zawładnąć. Ale ja ci pomogę. Młody wdowiec rozpłynął się w podziękowaniach i oświadczył: – Będę słuchał twych rad, zastosuję się do nich w każdym szczególe, wskaż mi tylko drogę. – Kiedy duch twej małżonki pojawi się, pokornie wyznaj swą niewiedzę, wychwalaj jej zdumiewającą świadomość, słowem, schlebiaj jej i zaproponuj taki oto układ: „Jeżeli odpowiesz na jeszcze jedno pytanie, będę ostatecznie przekonany o twej nadprzyrodzonej mocy, zrezygnuję z Yoyohi, która jest tylko zwykłym śmiertelnikiem, i na wieki pozostanę twym wiernym mężem”. – Niestety! – wykrzyknął Heiyoshi. – To ona będzie górą, jestem tego pewien! Jeżeli czegoś nie wie, to to zgaduje, nic z tego, co robię lub myślę nie jest jej nieznane… – Posłuchaj mej rady – rzekł dosyć ostro mistrz – a jeżeli nie chcesz, to odejdź! Heiyoshi, zakłopotany, wystraszony, przystał na to: – Będę ci posłuszny, Mistrzu. – Zaczerpnij prawą dłonią pełną garść ziaren soi i zapytaj, ile ich jest. – Czy to wszystko? – zdziwił się Heiyoshi. Mistrz zen nie odpowiedział. Przyjął pozycję za zen! i oddał się medytacji. Heiyoshi wrócił do siebie. Jeszcze tej samej nocy duch małżonki znów się pojawił. – Pojechałeś do mistrza zen – szydziła. – Myślałeś, że o tym nie wiem i wydawało ci się, że zdołasz mi się wymknąć? Heiyoshi zanurzył wtedy swoją prawą dłoń w stercie soi, nabrał pełną garść i wyciągnął zamkniętąpięść przed siebie: – Ile tu jest ziaren? – zapytał. Duch Kyrioki rozpłynął się w powietrzu i już nigdy więcej się nie pojawił.

Wystarczy naprawdę niewiele, odrobina zdrowego rozsądku, jasne pytanie, śmiech, aby zbić z tropu fałszywych guru, którzy manipulują prostymi duszami, wrażliwymi lub nadwątlonymi umysłami, otaczając się cieniem i tajemnicą. Kilka ziaren soi i duchy się ulatniają…

~~~~
Gobuki i smok.

Wszystkie kraje, wszystkie kultury opowiadają, każda na swój sposób, tę samą historię o bohaterze i smoku. To mityczna walka Dobra ze Złem, młodość i odwaga pokonujące straszliwe monstrum, Sprawiedliwość zwyciężająca Potwora. Teraz z kolei zen podejmuje ten wiekowy temat. Ujmuje go jednak inaczej. Pewnego razu był sobie młodzieniec biedny, lecz dobrze zbudowany, który słynął z brawury. W tamtych czasach żyło w górach coś w rodzaju smoka, potwór, który zatrzymywał na drodze zdjętych trwogą podróżnych. Wieczorami wieśniacy opowiadali o jego przerażających postępkach. Nikt nie wiedział, jak potwór wygląda, jako że nikt nie wrócił z gór żywy. Gobuki oświadczył, że pójdzie na spotkanie z bestią. Usiłowano mu to wyperswadować, dziewczyna, która go kochała, płakała, zarzucając mu ręce na szyję, jednak nic nie osłabiło jego determinacji ani odwagi. Najbardziej roztropni wieśniacy dostarczyli mu broń: kij i widły. Władca tej krainy dorzucił włócznię i miecz, a pewien żołnierz – ciężką pikę. Tak wyekwipowany Gobuki ruszył sam w góry. Szedł przez trzy dni, w końcu rankiem czwartego dnia zjawił się sam przed wejściem do pieczary, w której żył potwór. Ten wkrótce wyszedł, złorzecząc i ziejąc ogniem. Wyglądał straszliwie. Ale Gobuki stał przed nim śmiało i nie cofnął się ani o krok. Trwali tak przez kilka chwil, przyglądając się sobie. Czas jakby uległ zawieszeniu, w oczekiwaniu na tragedię. W końcu potwór zawołał: – Dlaczego nie uciekasz jak inni? – Nie boję się ciebie – odparł Gobuki. – Zaraz cię pożrę! – ryknęło monstrum. – Jak chcesz; zobacz, składam tu na ziemi broń: kij, widły, włócznię, miecz i ciężką pikę żołnierza. Wiem, że mnie nie tkniesz. – Ale właściwie dlaczego się mnie nie przeraziłeś? – zapytał zdumiony potwór. – Ja jestem Atma, jestem Rzeczywistością Uniwersalną, jestem tym. Jeśli mnie pożresz, to znaczy, że jesteś szalony, gdyż pożresz samego siebie. Stanowimy jedno. Ale proszę bardzo, jeśli zechcesz to zrobić, jestem do twojej dyspozycji. Oszołomiony potwór zagrzmiał: – Nie rozumiem nic z tego, co mówisz, ale z tobą wszystko staje się zbyt skomplikowane. Inni uciekają, krzycząc ze strachu, ja ich ścigam, zabijam, pożeram. Wszystko jest proste. A tutaj nie wiem już nawet, co miałbym robić. Dlatego wolę się powstrzymać, myślę, że mój żołądek nie wytrzymałby kogoś takiego jak ty. Proszę cię, zabierz broń i odejdź stąd! I wycofał się, odrażający i strapiony, z powrotem do swej pieczary.

~~~
to tyle jutro będą następne dwie, miłego czytania i oyasumi <3

czwartek, 4 października 2012

Baśnie i opowieści zen cz.I~

Konnichiwa. Jak tam wam minął czwartek? Mi przyjemnie i szybko! Jutro tylko piątek ale i najgorsze lekcje, damy radę! ;) Nie będę przedłużać. Dziś tak jak obiecałam Baśnie i Opowieści Zen Kraju Kwitnącej Wiśni. Zapraszam do czytania :)
~~~~
Kaczki mandarynki i samuraj.

Upłynęło dużo czasu, odkąd na brzegach jeziora Mimidoro, które dziś nosi nazwę Mizorio, na północy wschód od Kioto, wiodła spokojny żywot para kaczek mandarynek. Trzeba było widzieć, w najpiękniejszej porze letniej, jak samiec, zdobny w pomarańczowe piórka, ciemnoczerwony dziób i wspaniałe fryzowane skrzydła, skakał po wodzie, a potem zrywała się do lotu. Pani i dzieci, odziane w skromną szarość, nawet to najstarsze, wciąż jeszcze z młodzieńczym upierzeniem, nie spuszczały z niego oczu. Wieczorem, gdy najedzone kaczątka smacznie już spały, Pan, czule trącając dziobem biały, wdzięczny policzek małżonki, życzył jej dobrej nocy i cała rodzina ukryta w dziupli, która służyła jej za mieszkanie, odpływała do krainy snów. Następnego roku, z początkiem wiosny, młody samuraj postawił nad brzegiem stawu chatę. Jego żona spodziewała się pierwszego dziecka. Byli ubodzy. Samuraj musiał zakupić cały ekwipunek: bufiaste spodnie, nagolennice, metalowe ochraniacze przedramion oraz czteroczęściowy gorset. Żona wyszykowała mu „otok powziętej decyzji”, matka długi czas oszczędzała, aby ofiarować mu dwa tradycyjne miecze, długi i krótki. Jednak nie miał jeszcze przerażającej maski przeznaczonej do strwożenia wroga. Oczekiwał na to, by jakiś szlachetny pan przyjął go na służbę. Tej nocy żona obudziła go i powiedziała: – Mój najmilszy mężu, wiem, że jesteśmy biedni i nie chciałabym ci się naprzykrzać, ale od pewnego czasu czuję nieodpartą potrzebę zjedzenia mięsa i obawiam się, aby twój syn nie ucierpiał z tego powodu. Młody samuraj nie odrzekł ani słowa. Wziął luk i wyszedł w noc. Zajął stanowisko na brzegi jeziora, czatując na ofiarę. Akurat wybrał się na nocną przechadzkę samiec kaczki mandarynki. U zarania wiosny gniazdo jest jeszcze puste, i kaczor rozmyślał o ciężkiej pracy, jaka czekała go latem, kiedy będzie musiał wyżywić wszystkich domowników. Samuraj spostrzegł jego kędzierzawe skrzydła lśniące w blasku księżyca. Wypuścił strzałę i zabił kaczora. Zaniósł go w torbie do domu i przymocował do żerdzi przed chatą. Potem wrócił na posłanie i usnął. Ze snu wyrwał go niezwykły hałas. „Pac, pac – jakby uderzenie skrzydeł. „Kaczor jest tylko ranny, pomyślał, i tłucze się na końcu żerdzi, do której go przywiązałem”. Wziął nóż i wyszedł. Kaczor, powieszony za łapy, był martwy. Przybyła jednak jego samica i biła nad nim skrzydłami. Samuraj błysnął ostrzem noża i zamachnął się. Kaczka mandarynka znieruchomiała, nie ruszała się z miejsca. Wobec tego samuraj rozniecił ogień, by upiec ich oboje, samca i samiczkę. Kaczka dalej biła skrzydłami, opłakując zmarłego męża. Samuraja ogarnęło wtedy nieznane uczucie. Wszedł do chaty, obudził żonę i pokazał jej ten spektakl miłości małżeńskiej, a ona się popłakała. – Nie zjem tego mięsa za żadne skarby świata – rzekła.

Dawne kroniki mówią, że samuraj obciął swój kok wojownika i został mnichem. Wiódł przykładny żywot, stając w obronie zwierząt, troszcząc się o najmniejszego owada, i od tamtego czasu jego imię znajduje się w poważaniu. Tak zostało powiedziane o sprawach przeszłości.
~

Magiczne zwierciadło

Iriku bardzo kochał swojego ojca. Dzisiaj starzec dołączył iuż do grona przodków. Wyplatając bambusowe kosze, lriku często myślał: „Gdyby moja żona nie żywiła tyle niechęci do mego szanownego ojca, byłby bardziej szczęśliwy na stare lata. Nie wahałbym się wtedy okazywać mu przywiązania i synowskiego szacunku. Rozmawialibyśmy długo przyjemnie. Opowiadałby mi o dawnych ludziach i rzeczach…”. I ogarniała go melancholia. Pewnego targowego dnia koszykarz Iriku sprzedał partię koszy szybciej niż zwykle. Kiedy przechadzał się bezczynnie pomiędzy straganami, dostrzegł chińskiego kupca, który często oferował dziwaczne przedmioty. – Podejdź bliżej, lriku – rzekł handlarz. – Mam tu coś nadzwyczajnego. I z tajemniczym wyrazem twarzy wydobył z kufra płaski, okrągły przedmiot przykryty kawałkiem jedwabiu. Dał go lriku do rąk i ostrożnie ściągnął tkaninę. lriku pochylił się nad gładką, błyszczącą po wierzchnią. I rozpoznał wewnątrz wizerunek swojego ojca z czasów młodości. W strząśnięty, wykrzyknął: – Ten przedmiot jest magiczny! Tak – odparł kupiec – nazywają go zwierciadłem i ma on wielką wartość! Ale lriku już się zapalił: – Daję ci wszystko, co mam’- powiedział. – Chcę mieć to „magiczne zwierciadło” i pragnę zabrać do domu wizerunek mego ukochanego ojca. Gadali długo, aż w końcu Iriku zostawił handlarzowi cały urobek dnia. Kiedy tylko wrócił do siebie, poszedł na strych i ukrył wizerunek ojca w kufrze. W ciągu następnych dni wymykał się na strych, wyciągał „magiczne zwierciadło” z kufra; spędzał długie chwile, kontemplując wielbiony obraz, i był szczęśliwy. Zona wkrótce zauważyła jego dziwne zachowanie. Któregoś popołudnia, kiedy przerwał w połowie wyplatanie kosza, poszła za nim. Zobaczyła, że wszedł na strych, grzebał w kufrze, wyciągnął stamtąd nieznany przedmiot i długo mu się przyglądał z tajemniczym wyrazem przyjemności na twarzy. Następnie okrył przedmiot kawałkiem tkaniny i schował go pieczołowicie, z miłością. Zaintrygowana, poczekała, aż odejdzie i teraz ona z kolei otworzyła kufer, odnalazła przedmiot, ściągnęła jedwabną tkaninę, popatrzyła i ujrzała: „Kobieta!”. Wściekła, zeszła ze strychu i zwymyślała męża: – A więc to tak! Zdradzasz mnie, oglądając po dziesięć razy dziennie kobietę na strychu! – Ależ skąd! – odparł Iriku. – Nie chciałem ci o tym mówić, bo nie miałaś za grosz poważania dla mego ojca, ale to jego wizerunek przychodzę oglądać i to koi ból mojego serca. – Ty nędzny kłamco! – wrzeszczała żona. – Co widziałam, to widziałam. Na strychu ukryłeś kobietę! – Ależ zapewniam cię… Kłótnia stawała się coraz bardziej ostra, piekielna, kiedy nagle w drzwiach stanęła mniszka żebraczka. Małżonkowie wezwali ją, by rozsądziła spór. Mniszka wdrapała się na strych, wróciła i rzekła: – W zwierciadle widać mniszkę!
~
To na tyle jutro będzie część druga. Postanowiłam zrobić cykl tych basni i opowiadań. ;)
Ostatnio na moją playlistę wkroczyły f(x) od zawsze były jedynym koreańskim girlsbandem który lubiłam ale jakoś słuchałam ich mniej a teraz...codziennie~ Huh, do jutra<3

środa, 3 października 2012

Wielki powrót. 5 najważniejszych zwyczajów z Kraju Kwitnącej Wiśni.~

Konbanwa Kochani~
Ostatnio mam brak czasu na wszystko i wszystkich. Zdecydowanie druga klasa liceum jest ciężka, nawet bardzo. ;_; może na początek 5 Japońskich zwyczajów,  najbardziej charakterystycznych ^u^ (pewnie je znacie, ale może czytają mnie osoby które dopiero zaczynają się interesować Krajem Kwitnącej Wiśni):

1.Maniery przy stole:
- gdy siedzimy przy stole, po podaniu drinków poczekajmy aż wszyscy je dostaną. Gospodarz wzniesie toast i dopiero jak usłyszymy "Kampai", czyli "Na zdrowie" możemy się napić.
- mały ciepły ręcznik... dostaniemy go w większości restauracji przed posiłkiem. Służy do umycia rąk. Nie należy go używać jak serwetki, ani dotykać nim twarzy
- można mlaskać przy jedzeniu... znaczy, że nam smakuje
- jedząc ryż z miseczki przy pomocy patyczków, można podnieść miskę, żeby łatwiej było przenieść ryż z miseczki do ust
- tuż przed jedzeniem (jeden posiłek lub więcej, bez znaczenia) grzecznie jest powiedzieć "itadakimasu", czyli "otrzymam".

2. Gdy wchodzimy do czyjegoś domu to ściągamy buty, a gospodarz daje nam kapcie.(nawet w hotelach czasem tak jest) Nigdy nie wolno nam wejść w nich na matę tatami, nawet do łazienki jest czasem inne domowe obuwie.

3. Społeczeństwo japońskie koncentruje się na grupie, a społeczeństwa zachodnie koncentrują się na jednostce. Według Japończyków nie należy przyciągać do siebie uwagi w miejscu publicznym,  unikają wydmuchiwania nosa, jedzenia w drodze, czy rozmawiania przez komórkę w miejscach publicznych.

4. Publiczne łaźnie nadal są w Japonii popularne (nazywają się Sento). Innym typem są Onsen, czyli ciepłe źródła. Drobną różnicą jest to, że w Japonii do łaźni można wejść jeśli jest się już czystym i umytym. W łaźni możemy sobie poleżeć w ciepłej wodzie przez dodatkowe 10, 20, 30 minut. co podobno jest bardzo relaksujące.

5. Japończycy są obsesyjnie mili, zwracają się do siebie z wielkim szacunkiem kłaniając się sob





A jutro będa Baśnie i opowieści zen. :)
to na tyle jak narazie, oyasuminasai~ <3

niedziela, 9 września 2012

Najdziwniejsze przysmaki Japończyków.

Witajcie. :) W dzisiejszym poście chciałabym coś napisać o najdziwniejszych Japońskich przysmakach. Nie od dziś wiadomo że Japończycy nie znają słowa "przesada" (przykład dziwne wynalazki XD), ale za to ich kocham.. że co chwilę mnie zaskakują. No to przedstawię wam moim zdaniem 5 najobrzydliwszych..

1. Cukierki z ośmiornicy.
Można je nabyć w dwóch smakach "Ikra Dorsza" bądź "Ostra Koreańaka Kapusta". Szczerze mówiąc..gdy wyobrażam sobie ten smak to musi smakować.. obrzydliwie.

2. Lemoniada o smaku curry.
No cóż.. pewnie nie smakuje za dobrze, ale jako dodatek do różnych potraw..chyba będzie pasować. Chociaż.. nie.. co ja piszę.

3. Pepsi o różnych smakach.

Jogurtowa, Ogórkowa i Shiso.. do wyboru do koloru. Ale jestem na nie.. XD


4. Napój gazowany(!!) z węgorza.

oh  fuj.. węgorz nie jest za dobry.. ale żeby gazowane picie? o: Jestem na nie .__.


5. Lody które smakują jak mięso.


Wołowina, Konina i Kurczak. Oto.. lody o smaku mięsa~! *fuj*

To na tyle na dziś, papa. :)



sobota, 25 sierpnia 2012

Shintō. Jak powstał świat według Shintoizmu.~

Ohayo Kochani~! Dawno nie pisałam ale nie miałam weny i skupiłam się na opowiadaniu yaoi które piszę na bloga o takiej tematyce. Dziś za to mam coś o religii zwanej w Polsce Shintoizmem. Jest  to tradycyjna religia Japonii. Centralnym dla shintō pojęciem są bóstwa kami.
Cechy charakterystyczne tejże religii to:
~Jest to kult politeistyczny.
~Wiara nie posiada wspólnego kanonu, organizacji ani świętych ksiąg.
~Powstała na podstawie mitologii.

Jak powstał świat według Shintō?Według owej religii, a także mitologii japońskiej, świat (Wyspy Japońskie) powstał dzięki trójce bóstw bóstw: Amenominakanushi, Takamimusubi i Kamimusubi. Potem zrodziło się siedem par bóstw, a ostatnia z nich, Izanami i Izanagi, dała życie panteonowi japońskich bóstw. Zawiłe japońskie dzieje mitologiczne toczyły się aż do 11. dnia 2. miesiąca 660 roku p.n.e., kiedy to na świat zstąpił wnuk bogini Amaterasu, o imieniu Kamuyamatoiwarehiko, aby objąć na niej panowanie, przyjął przydomek Cesarza Jimmu. Według mitologii, obecnie panujący cesarz Akihito jest 125. potomkiem bóstw w prostej linii.

Religia podzieliła się na parę rodzajów:
~shintō domu cesarskiego - dawne ceremonie z udziałem cesarza, także jako kapłana kōshitsu-shintō  lub kōshitsu-saishi
~shintō ludowe - wiara ludowa, obszar wierzeń w połączeniu z tradycją ludową minkan-shintō lub minkan-shinkō
~shintō sekciarskie - ruchy religijne, które pozostając w głównym nurcie, wytworzyły pewne odrębne praktyki kyōha-shintō
~shintō świątynne - tradycyjne praktyki religijne na terenie chramów jinja-shintō
zenrin-kyō
~nowe religie japońskie


















Pomyślałam że zrobię kilka notek o mitach. :) Buziaki.~

środa, 8 sierpnia 2012

Rozmyślania o samobójcach Yuu Andou.~

Moja Yuu(XD) napisała  swoje rozważania na temat samobójców. Idealnie uwzględniła wszystko co o tym sądze i myślę że sądzi też większość z wam.. wiem że nie ta tematyka ale musiałam się z Wami tym podzielić kochani, to jest naprawdę naprawdę naprawdę dobre. O ile nie genialne.
Więc tak, zacznijmy od początku. Czym jest samobójstwo? Samobójstwo jest odebraniem sobie życia. Zakończeniem żywota własnymi rękoma. Określiłaś niedawno ludzi jako "najsilniejszych z najsłabszych", podobnie ja mogę określić samobójców . Najodważniejsi z tchórzliwych. Nie mogę się tu do końca zdecydować na jedno, tak więc może wyjaśnie to po kolei.
Czemu ci ludzie są w mojej opinii odważni? Łatwo jest się tego domyślić. Potrafią przełamać instynkt samozachowawczy, targnąć się na swoje życie mimo iż nie mają pojęcia co czeka ich po drugiej stronie. Jeśli wierzyć religii mogą trafić do jakiejś pośmiertnej bożej gehenny bądź , jak to jest w przypadku chrześcijaństwa do piekła, nieba, bądź czyścca . Gdziekolwiek nie skieruje ich religia, nie mają żadnej pewności czy po śmierci ... istnieje cokolwiek.Mogą zwyczajnie zgasnąć i nie odrodzić się już nigdy.  Wiele osób np. po śmierci klinicznej opowiada o tym, że w chwili zgonu "wypływali" ze swojego ciała, opuszczali ziemską powłokę by móc egzystować jako byt wyższy ... inny.
Często też, jest mowa o tym, że na drugą stronę przeprowadzały ich duchy zmarłych,bliskich im osób. Załóżmy jednak, że nie jest to prawdą. W końcu żaden z nas nie powstał z martwych , tak, by móc o tym opowiedzieć innym. Nie mamy żadnej gwarancji na życie pośmiertne ... nie mamy o nim żadnego pojęcia, a mimo to samobójcy przełamują strach i robią ten jeden jedyny krok, krok w nicość... W nieznane. Dlatego są dla mnie odważni.
Szukając o tym informacji w internecie natrafiłam na ankietę : czy śmierć przez samobójstwo jest dla was oznaką :
odwagi wobec śmierci , czy tchórzostwa wobec życia.
Zajmijmy się więc teraz tchórzostwem. Nazwałam samobójców tak a nie inaczej, mając w tym konkretny powód. Samobójcy są tchórzami. Nie potrafią stawić czoła życiu, nie potrafią poszukać pomocy ... Nie potrafią się z tego wyrwać gdy już się w to zagłębią. Można tu rozmyślać oczywiście o chorobie psychicznej, jednak często jest tak , że sami wybierają śmierć jako najprostsze rozwiązanie, nawet jeśli da im się szansę, pomoc ... Czasem jest po prostu za późno jednak to wszystko nie zmienia faktu, że tchórzą w pewien sposób przed życiem. Wolą je poświęcić licząc na otrzymanie spokoju, niż zmobilizować siły do działania.
Tak więc samobójcy są dla mnie z jednej strony tchórzliwi, bo uciekają od życia, a z drugiej strony cholernie odważni bo poświęcają najcenniejszą rzecz jaką tylko mogli otrzymać, nie mając gwarancji że po tym czynie będą  jeszcze w ogóle istnieli ... nieważne w jakiej formie. Gwarancji nie posiadają. I za to ich po części podziwiam.
Dalej... Przeglądając sieć trafiłam na coś bardzo ciekawego, a mianowicie na na austriackiego suicydologa i jego teorię na temat  samobójców.
Mężczyzna nazwiskiem Ringel po przebadaniu 475 przypadków samobójstw usiłowanych, wypracował teorię według której przyszłego samobójcę można z łatwością rozpoznać. Stwierdził, że przeważająca część przyszłych samobójstw (ponad 80%) jest poprzedzona wystąpieniem szczególnych zachowań i sygnałów.
Ringel wyabstrachował trzy czynniki składające się na syndrom presuicydalny :
- zawężenie świadomości,
- zahamowanie agresji i jej ukierunkowanie na siebie,
- myśli i wyobrażenia samobójcze.
Pierwszy z czynników polega na tym, że człowiek chory nie dostrzega żadnych alternatywnych form rozwiązania problemu z którym się zmaga.  Nawet z najgłębszej depresji da się wyjść jeśli widzi się choć nikłe świtełko w tunelu, samobójcy takowego światełka nie dostrzegają.
Zawężenie świadomości może objawiać się jednak na wielu płaszczyznach:
odcięciu się od kontaktów z innymi, usztywnieniu procesów poznawczych, poczuciu ciągłej beznadziei, zawężeniu świata wartości (to co kiedyś było ważne, przestaje się całkowicie liczyć dla człowieka).
Według Ringla, osoby znajdujące się w najbliższym otoczeniu przyszłego "zamachowca", o ile nie zauważą syndromu pierwszego, tak syndrom trzeci zauważyć już powinni. Mowa tu o fantazjach samobójczych, myślach etc. z którymi natychmiast trzeba udać się do psychoanalityka (pod warunkiem, że fantazje są prawdą, a nie zwyczajnym szantażem emocjonalnym). Dzięki szybkiej pomocy chory może mieć szansę na wyjście z tego destrukcyjnego stanu.
W dalszej części pozwolę sobie przytoczyć część artykułu na temat syndromu presuicydalnego.
~~
Opisując osobę z syndromem presuicydalnym (według E.Ringel’a) należy zwrócić uwagę na cechy, które występują w większości przypadków tj.:
-zawężenie sytuacyjne,
-zawężenie dynamiczne,
-zawężenie stosunków społecznych,
-zawężenie świata wartości,
-napięcie i agresja,
-fantazje samobójcze.
Zawężenie sytuacyjne.
Osoba, która znajduje się w sytuacji presuicydalnej nie widzi rozwiązania swojego trudnego położenia. Nie widzi innych, dopuszczalnych alternatyw rozwiązań. Nie jest w stanie przyjrzeć się swemu położeniu z metapoziomu. Nie jest w stanie nic zmienić. Przeżywa poczucie osamotnienia, osaczenia, bezradności. Takie zawężenie może nastąpić na skutek:
-uwarunkowania sytuacyjnego (np. nieuleczalna choroba)
-wyników własnego postępowania (np. Hitler w okrążonym Reichstagu)
-własnych wyobrażeń na temat potencjalnego zagrożenia (np. lęk przed nawrotem choroby nowotworowej)
Zawężenie dynamiczne.
Osoba w sytuacji presuicydalnej doświadcza działania sił, które pchają ją do samobójstwa. Jej nastrój, wyobrażenia, uczucia pogrążone są w pesymizmie (widzenie świata przez czarne okulary). Zawężone są możliwości fantazji człowieka i nadwerężone jego siły napędowe. Osoba ta przeżywa silny lęk. Boi się siebie, boi się życia, boi się innych, boi się działania. Zawężenie dynamiczne można porównać do sił pokonujących grawitację. Siły te pokonują instynkt samozachowawczy człowieka. Sama osoba w tej sytuacji nie jest w stanie tej siły przezwyciężyć.
Zawężenie stosunków międzyludzkich.
Osoba w sytuacji presuicudalnej izoluje się od starych przyjaciół, od znajomych (czasami śmierć starego człowieka spostrzegana jest po kilku dniach). Zmniejsza ilościowo kontakty z ludźmi. Stopniowo w jej najbliższym otoczeniu jest coraz mniej bliskich osób. W krańcowej sytuacji często „czepia się” jednej osoby jak ostatniej deski ratunku. Kontakty z ludźmi jeśli są, są zdewaluowane. Relacje są powierzchowne, nie dotyczą rzeczy ważnych, osobistych. Ograniczają się do zdawkowego pozdrowienia i rozmowy o nieistotnych sprawach. Osoba taka nie jest zdolna do kształtowania nowych, prawdziwych powiązań.
Zawężenie świata wartości.
Osoba w sytuacji presuicydalnej przeżywa brak poczucia wartości w niektórych dziedzinach życia. Brak jej zainteresowań, hobby. Brak jej ustalenia hierarchii ważności spraw, którymi się jeszcze zajmuje. Wartości przez nią wyznawane ulegają dewaluacji. Spłycają się. Nie jest w stanie bronić ich. Wpływa to znacząco na jej własny obraz siebie, na poczucie własnej wartości. Osoba w takiej sytuacji kieruje się często subiektywnymi ocenami. Są one różne od ogólnie przyjętych wartości w społeczeństwie. Przez to następuje jeszcze większa jej izolacja od społeczności w której żyje. Często osoba taka wchodzi w rolę niepełno wartościowego outsidera, dziwaka.
Napięcie.
Osoba w sytuacji presuicydalnej przeżywa bardzo silne napięcie, które często prowadzi do agresji. Jest ona kierowana początkowo na najbliższe osoby następnie na siebie. Zwrot agresji przeciwko sobie wiąże się z następującymi warunkami:
-w człowieku muszą powstać pokłady bardzo silnej agresji,
-odreagowanie jej na zewnątrz musi być uniemożliwione przez czynniki wewnętrzne (zahamowanie tej osoby) lub czynniki zewnętrzne (stosunki kulturowe, normy cywilizacyjne).
Fantazje samobójcze.
Osoba w sytuacji presuicydalnej zaczyna fantazjować na temat swojej śmierci. Myślenie to ma charakter przekształcający cel w rzeczywistość. Celem staje się samobójstwo. Początkowo niewinne myśli o samobójstwie, dające możliwość rozładowania napięcia w trudnej sytuacji, nabierają charakteru samodzielnych bytów. Stają się natrętnym, obezwładniającym myśleniem. Fantazje samobójcze przechodzą przez trzy etapy:
-pierwszy to wyobrażenia bycia martwym (fantazje nie dotyczą samej śmierci, ale bycia martwym, który czuje smak zemsty nad tymi, co go opłakują) na tym etapie śmierć jest zjawiskiem odwracalnym,
-drugi to wyobrażenia podniesienia na siebie ręki bez konkretnych planów samobójstwa,
-trzeci to faza najwyższego zagrożenia gdzie samobójstwo bywa bardzo szczegółowo zaplanowane.

Przejdźmy dalej. Jak już mówiłam starałam się rozpatrywać ten temat z różnych stron, a co za tym idzie wpisywałam w wyszukiwarkę doprawdy przeróżnie formowane hasła.
Jedna z opinii wydała mi się niezwykle intrygująca i sądzę że jest warta poświęcenia jej chwili uwagi.

Z punktu widzenia osoby wierzącej życie to dar od boga, na tyle wspaniały, że należy mu się przez całe jego trwanie odwdzięczać.
Wyobraź sobie, że jesteś właścicielką najlepszej fabryki zabawek, dajesz przypadkowej osobie jeden ze swoich najwspanialszych produktów, z mnóstwem przeróżnych możliwości, z którego jesteś niewiarygodnie dumna. Określasz jak ma się nim bawić, czujesz się na tyle hojna, miłosierna i wspaniałomyślna, że przecież możesz ustalić zasady, a ona musi się do nich dostosować. Mówisz, że jeżeli tylko będzie posłuszna, dostanie do zabawki wiele akcesoriów, a Ty pomożesz w odkryciu jej najlepszych możliwości. Nagle dowiadujesz się, że owa osoba zniszczyła zabawkę. Ten hojny, bezinteresowny podarunek od Ciebie.
Tak właśnie wygląda samobójstwo.       ~ Venefico

Bóg jest podobno dobry. A więc nie wierzę, by mógł zsyłać samobójców do piekła. Zabijają się ludzie, którzy naprawdę bardzo, bardzo cierpią, często są w depresji, a to przecież choroba. On nie może karać za chorobę. Jeśli istnieje, i jeśli wierzyć w to, co napisano w Biblii - jest sprawiedliwy i tego nie robi.
Jeśli porównać życie do zabawki (jak zrobiła to osoba przede mną): wyobraź sobie, że to właśnie Ty ją otrzymałeś. Ale ktoś przychodzi i po prostu ją niszczy, obcina jej włosy, maluje twarz, wydłubuje oczy, odrywa ręce. Kochałeś ją, ale nie wytrzymujesz tego i w końcu zrezygnowany ją wyrzucasz. Tym jest samobójstwo.     ~Ophélie

Jeśli tak na to spojrzeć, sądzę że bardziej zgadzam się z opinią tej drugiej osoby.  Człowiek nie zrezygnowałby przecież z życia gdyby nie był do tego zmuszony, gdyby nie miał do tego konkretnych  podstaw.
Toć najczęstszym powodem dla którego ludzie popadają w depresję jest otoczenie. Nie zawsze, jednak w większości przypadków. Czują się odrzuceni, nierozumiani, szykanowani ... Oczywistym jest, że w końcu nie wytrzymują, bezradnie egzystując w tym gównie w jakim się znaleźli. Niemo wołając o pomoc, która wbrew pozorom nie nadchodzi.
Bądź nadchodzi, ale dopiero wtedy, gdy jest już na nią za późno. Nie dostrzegamy jak ludzie wokół nas się zmieniają, nie dostrzegamy bądź też nie chcemy dostrzegać ich problemów. Czym w końcu jest smutny uśmiech, odwołane spotkanie czy choćby bezradność widoczna na twarzy człowieka, który się stacza. Świat pędzi, my pędzimy w pośpiechu zapominając o cesze, którą tak się szczycimy, o człowieczeństwie.
Innaczej sprawa wygląda oczywiście, jeśli siłą napędową depresji jest na przykład ciężka choroba, śmierć bliskiej osoby, kalectwo bądź niepowodzenie w życiu. Przyczyny mogą być różne... jednak każda z nich sprowadza się do ludzi. Do nas ... Być może w tym momencie obarczam społeczeństwo winą za śmierć kilku osób, jednak sądzę, że gdybyśmy wyciągali do takich ludzi rękę, gdybyśmy starali się ich zrozumieć, pomóc im ... Umm... To zmieniłoby postać rzeczy.

Wracając do mojej opinii na temat samobójstwa. Sądzę, że nigdy do końca nie zdecyduję się na jedno, trafne stanowisko. Samobójcy na zawsze pozostaną dla mnie "najodważniejszymi z tchórzliwych" i zawsze będę w jakiś chory sposób podziwiać ich za to, na co się decydują, nawet jeśli jest to tylko odruchem przeżartego depresją umysłu.
Co nie zmienia oczywiście faktu, że życie jest,było i będzie dla mnie wartością i bezczeszczenie go w taki sposób, w mojej głowie kryje się pod hasłami "barbarzyństwo/głupota". Życie jako najcenniejszy z darów, pownieniem być przez nas szanowany i pielęgnowany....

~~
Ach, ten chaos w mojej głowie.  '3'
~ YUU

niedziela, 5 sierpnia 2012

Odległa Gwiazda. END.

Witajcie. Skończyłam pisać ostatni rozdział naszego opowiadania. Wiem że strasznie zwlekałam.. ale opuściła mnie wena..naprawdę. Teraz napisałam z pomocą Yuukiś( to ona podsunęła mi pomysł jak to zakończyć XD) ..mam nadzieję że was nie zawiodłyśmy. Ale pierw chciałam podziękować..wszystkim którzy komentowali, czytali te nasze wypociny. Jesteście naprawdę wspaniali.. Nie spodziewałam się że to opowiadanie się tak przyjmie. Że nie będzie czytane.. nie spodziewałam się nawet komentarzy. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTAJĄCYM  I KOMENTUJĄCYM. Jesteście Kochani.

End.
Wszyscy zwróciliśmy głowę w strone drzwi w których pojawiła się moja matka.
- CZEMU TA SZMATA SIEDZI NA MOJEJ SOFIE?!-wydarła się kierując swój wzrok na Go Mi Nyu. Moja ukochana spojrzała na mnie przerażona. Złapałem ją za rękę. Mój ojciec razem z ojcem Mi Nyu spojrzeli po sobie zszokowani zachowaniem tej kobiety, która zawsze była osobą wyrachowaną i jakże spokojną..tak naprawdę to zawsze stwarzała pozory. Pan Go Shin Hyun spojrzał na przestraszoną Mi Nyu i wstanął kierując się w stronę wejścia do salonu gdzie stała moja matka.
- Ta "SZMATA" jak to pani uznała to moja córka. - uśmiechnął się do niej szyderczo. - I nie jest jakąś tam szmatą tylko panienką, panienką z najbogatszej rodziny w Korei Południowej z którą pani mąż prowadzi interesy. A pani syn ma zamiar wziąść ślub z tą panienką więc, proszę się zwracać do niej z godnością. - uśmiechnął się do mojej matki..A my siedzieliśmy zszokowani. Co to właściwie było? Już chyba wiem po kim Go Mi Nyu odziedziczyła ten swój charakterek.
- Eee..słucham? Czy to są jakieś żarty?!- spytała wyraźnie zszokowana całą sytuacją.
- Ależ nie Angeliko to co powiedział pan Go Shin Hyun to całkowita prawda. - tym razem odezwał się mój ojciec. Nie wiem jakie kolory może przybierac ludzka twarz ale twarz tej kobiety przybrała odcień prawie borodowy..Czy to ze wściekłości czy ze wstydu nie wiem..Ale spojrzała po wszystkich, zatrzymała się na Misaki i spojrzała na nią z wyrzutem.
- Wybacz mi matko..ty zniszczyłaś mi miłość, życie. Nie dam żebyś zrobiła to mojemu bratu. - odezwała się moja siostra. A matka dalej wodziła wzrokiem po wszystkich zebranych aż w końcu przez dłuższą chwilę zatrzymała się na nas, spojrzała na nasze splecione ręce i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Go Mi Nyu się rozpłakała. Objąłem ją ramieniem.
- Zawsze stane w obronie mojej rodziny. - powiedział to pan Shin Hyun, ojciec mojej ukochanej. - Nawet jeśli ją utraciłem..-tu spojrzał na zapłakaną Mi Nyu. - będę jej chronił już do końca życia.
- Dziękuję wam. - odezwałem się. - Tato, panie Shin Hyun, Misaki..nie poradziłbym sobie z tą sytuacją bez was..A teraz poczekajcie chwilę. - zostawiłem ich wszystkich na chwilę i poszedłem po pierścionek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miesiąc później.
Przygotowania do mojego ślubu z Kaname idą pełną parą, dalej jestem w szoku. To co się wydarzyło, to historia rodem jak z jakiejś bajki. Jak przypominam sobie ten dzień, dzień w którym przeżywała tyle emocji od szoku, poprzez smutek aż do euforii. I te oświadczyny, były piękne.." Go Mi Nyu kocham Cię całym sercem, z dnia na dzień moja miłość do Ciebie wzrasta  i wzrasta czy zostaniesz moją żoną?" No i która by się nie zgodziła? Matka Kaname wróciła po tygodniu od tego incydentu z moim ojcem. Nie odzywała się do żadnego z domowników..chodziła z wysoko podniesioną głową. Bałam się, naprawdę się bałam tej sytuacji.. Ale udawała jakby mnie nie było. Aż w końcu po dwóch tygodniach się wyprowadziła..Nie z tąd ni zowąd po prostu się wyprowadziła. Powiedziała na odchodnym że nie będzie żyła w domu gdzie zwykłe szmaty(tutaj chodziło o mnie) robią się nagle panienkami, a jej rodzina to akceptuje. Atmosfera w domu jakby zrobiła się lżejsza, Makino dalej pracuje jako pokojówka nie chciała rezygnować, nasz kochany kucharz Kaoru również.. a Misaki odzyskała swoją młodzieńczą miłość..i mamy dobre stosunki. Dziwnie się czuję że niedługo ja będę panią tego domu.. a Kaname odziedziczy firmę ojca. Jesteśmy jeszcze tacy młodzi..
- Mi Nyu?- Kaname mnie lekko szturchnął w ramię. Dopiero teraz ocknęłam się ze swoich myśli. - Kochanie?
- Ah.. przepraszam zamyśliłam się. Słucham Cię? - spojrzałam się w stronę ukochanego.
- Misaki razem z Makino i twoją babcią mówią że chyba już czas iść przymierzyć suknie ślubną. - mówiąc to pocałował mnie w policzek. Ah..no tak zapomniałam dodać że moja babcia przyjechała na ślub..zapomniałam już jak wygląda, ale jak przyjechała nie mogłam opanować łez szczęścia. Tyle szczęścia naraz, chwilami czuję że mogę od niego wybuchnąć. Ale jestem wdzięczna za to wszystko co się stało. Kaname, panu Asamoto, Makino nawet Misaki..
~
- Wyglądasz w niej tak pięknie! - piszczała Misaki z Makino gdy pół godziny później przymierzałam suknię ślubną. Nie byłam co do tej sukni  tak bardzo przekonana, chociaż była naprawdę piękna. W kolorze czystej bieli, góra przypominała gorset i była bez ramiączek, i ku dołu się rozszerzała..na nią naszyta była biała koronka.
- Wyglądasz przepięknie. - tym razem powiedziała to moja babcia. - Pasuje do Ciebie.
- Hm.. nie jestem pewna.. ale naprawdę mi się ona podoba.
- No to na co czekasz? Bierzemy ją! - krzyknęła Misaki. I takim oto sposobem ta suknia będzie moją ślubną.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dwa tygodnie później.
....
- I przyrzekam Ci miłość i wiernośc do końca swojego życia. - wypowiedzieliśmy się te słowa w tym samym momencie.
- Kaname możesz pocałować swoją małżonkę. - w tym momencie połączyłem nasze usta w najsłodszym pocałunku, goście bili nam brawo..A ja miałem swoją ukochaną na zawsze.
- Kocham Cię pani Asamoto. - szepnąłem jej na ucho kiedy już tańczyliśmy na naszym weselu.
- Ja Ciebie też. - odszepnęła mi moja ukochana i kolejny raz tego dnia złączyłem nasze usta w pocałunku, chciałem przez niego przekazać jak najwięcej miłości.
Jestem wdzięczny za to całe szczęście które mnie spotkało.. mam miłość swojego życia, zaakceptowaną przez moją rodzinę. Moja matka nie raczyła pojawić się na ślubie.. ale oznajmiła ojcu że chce wziąść rozwód.. W sumie to się cieszę.. ta kobieta zniszczyła całe moje dzieciństwo, chciała nawet życie.. Ale sam sobie dam z nim radę, w końcu mam idealną partnerkę. Kocham Cię Mi Nyu. Dziękuję że pojawiłaś się w moim życiu.
~
Rodzina Kaname mnie zaakceptowała, moja rodzina zaakceptowała go. Czego chcieć więcej? Gdyby nie ten mężczyzna..byłabym nikim..to on ocalił moją rodzinę..Jestem szczęśliwa mogąc z nim dzielić życie i nazywać się jego małżonką. Kocham Cię Kaname. Dziękuję że pojawiłeś się w moim życiu.

Koniec.
Jeszcze raz dziękujemy za czytanie tego.. sayonara <3

piątek, 3 sierpnia 2012

List do Six Guns~

Tak jak pisałam wcześniej wstawiam list Aoi do Six Guns. Wzięłam go z tumblra Setsune (http://the-gazette-cytaty.tumblr.com/)
Czytając te list..się wzruszyłam naprawdę się popłakałam ._.

“Drodzy Six Guns,
Wiele z Was czuje się uwięzionych, mnóstwo z Was, których depresja jest nie do opisania, gdy ktoś pyta Was “Coś nie tak?”, nie potraficie tego wytłumaczyć więc mówicie “ Wszystko w porządku”. Są momenty, gdy czujecie się tak jakby było tylko jedno wyjście, ale zanim jeszcze rozpatrzycie możliwość zrobienia następnego kroku, wiedzcie: Nie jesteście sami. Nawet mimo, że dzielą nas oceany, wciąż jesteśmy tu dla Was. Tworzymy dla Was muzykę, piszemy te teksty dla Was. Wszyscy sprawiliście, że jesteśmy jacy jesteśmy i jesteśmy powiązani z każdym z Was. Nawet jeśli czujecie, że jesteśmy tysiące mil od Was, wciąż jesteśmy tak daleko od Was, jak wy od nas. Dzielimy jedno niebo, jeden księżyc, te same gwiazdy. Kochamy Was i nie ważne co się stanie, będziemy kontynuować z naszą pasją do muzyki by poruszać Wasze serca, i zawsze będziemy Wam dawać znać, że nie jesteście w tym sami. Wszyscy jesteśmy heretykami, jesteśmy w tym razem. Proszę, pozostańcie silni i nigdy nie wahajcie się by wysłać nam Fanmaile, ponieważ mimo, że nie możemy odpowiedzieć na każdy list, czytamy je i uwielbiamy je od was słyszeć. Każdy z nas martwi się o każdego z Was i nie chcemy niczego poza Waszym szczęściem. Każdy pojedynczy Six Gun jest kimś kto nas napędza do działania, i my też będziemy czynić to dla Was. Kochamy Was, nigdy o tym nie zapominajcie.

Jutro nie umiera.
Kocham, Aoi.”

Utwierdziłam się w tym że mimo wszystko oni kochają swoich fanów tak jak fani kochają The GazettE.
A teraz filmik z Aoi *QQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQQ*


naprawdę uwielbiam tego faceta, a moja miłość do The GazettE chyba osiągnęła zenitu. XDD
sayonara <3

Garść przesądów z kraju Kwitnącej Wiśni cz. II

Ohayo Kochani~! Na początku chciałam podziękować za tak dużą oglądalność w ciągu ostatnich dni! Jesteście wspaniali! <3 Ale jak od czasu do czasu pokomentujecie nic się nie stanie! ^^" A ja będę bardzo wdzięczna, już nawet jak mam taką oglądalność..to..to aż chce się dodawać coraz więcej i więcej! :)
Przepraszam że wieczorem nie dałam notki..ale odcięli mi internet a dziś rano włączam kompa i dupa, wszystkie moje projekty poszły w dupę. :c Bo notki przygotowuję przed dodaniem..a potem po prostu wklejam. Miałam kilka gotowych notek m.in Japońskich przysłowiach, o Chinach, czy o kuchni azjatyckiej którą jestem teraz zafascynowana *-* Btw. nie mam jako takiej weny, naprawdę opuściła mnie wena na napisanie ostatniej części opowiadania, ale spręże dupe i postaram się dziś coś napisać...bo zwlekam z tym wystarczająco długo. Wybaczcie mi..jestem czasem taka..taka niesumienna. Ale staram się to zmienić, a prowadzenie bloga mi pomaga. No to następna garść Japońskich przesądów.

1. Jeśli wielu mężczyzn będzie miało stosunek z kobietą i nie będzie wiadomo, który z nich jest ojcem jej dziecka, kiedy ułoży się łożysko na lakierowanej tacy i zbada je, ponoć pojawi się na niej herb ojca.
2. Jeśli będziesz obcinać paznokcie w nocy, lis rzuci na ciebie urok.
3. Kobieta, której włosy się kręcą, jest lubieżna.
4. Ten, kto goli swoje nogi, nie będzie mógł szybko uciekać w razie potrzeby.

5. Uderz kogoś w piersi, a nie przeżyjesz trzech lat.
6. Jeśli masz przerwy pomiędzy przednimi zębami, szybko
zostaniesz rozłączony z rodzicami.
7. Jeśli położysz się spać z rękoma na piersiach, bedą cię nękać złe sny.
8. Jeśli oddasz mocz na dżdżownicę, twoj członek spuchnie i zaogni się, ale jeśli następnie umyjesz jakąkolwiek dżdżownicę wodą, opuchlizna zejdzie, a stan zaognienia zniknie.
9. Żeby ustalić płeć płodu, spójrz na jijikke (miękkie włosy rosnące na karku) poprzedniego dziecka: jeśli są zwrócone w lewo, będzie chłopiec, a jeśli w prawo, dziewczynka.
10. Jeśli dwie ciężarne kobiety bedą mieszkać w jednym domu, jedna z nich umrze wraz ze swoim dzieckiem
11. Jeśli mówisz kłamstwa, Emma (król piekieł) wyrwie ci język. albo poroni.
12. Jeśli nabawisz się łaskotek na podeszwach stóp, zostaniesz biedakiem.
13. Jeśli będziesz trzęść nogami, zostaniesz biedakiem.
14. Jeśli ktoś obleje cię wodą od mycia rąk, nie przeżyjesz trzech lat.
15. Jeśli nie chcesz już więcej płodzić dzieci, kiedy nazywasz swoje ostatnie dziecko, użyj w imieniu znaku tome (zatrzymywać się, stawać) albo kiwa (dojść do kresu, kraniec). Ta metoda jest niezwykle skuteczna.



To tyle o przesądach c:
Potem pokażę wam list Aoi do fanów. Znaczy się umieszczę go razem ze stronką z której został wzięty..żeby nie było że kopiuję. ;)
a teraz idę, papa :3

czwartek, 2 sierpnia 2012

Garść przesądów prosto z Kraju Kwitnącej Wiśni cz.I

Konnichiwa Kochani! <3
Piękna pogoda za oknem a Gosi się nic nie chce, normalka. Miałam iść na plażę ale mi się odechciało, jestem jakimś drewnem dziś..więc postanowiłam zrobić notkę na temat Japońskich przesądów. Jest ich sporo więc rozdzielę to na dwie notki jedną dam teraz a drugą wieczorem. :3 No to zaczynamy!
Niektóre są tak dziwne..że..czasem brak mi komentarza. A wiemy że Japończycy są dość przesądnym krajem, i wierzą w zabobony.
1. Jeśli ktoś umieści grzyb na swoim pępku, i będzie go tam trzymać, to nie będzie mieć morskiej choroby.
2. Jeśli kobieta myje włosy podczas swojej miesięcznej niedyspozycji, umrze na palącą gorączkę.
3. Jeśli będziesz usuwać skórny brud (aka) z pępka (heso), przeziębisz się.
4. Ten, kto nie ma łaskotek, jest dzieckiem z nieprawego łoża. -> hahah, okej..rozumiem XD
5. Kiedy natkniesz się na procesję pogrzebową, powinieneś ukryć swoje kciuki, inaczej twoi rodzice umrą.
6. Żeby przyspieszyć menstruację, nawlecz igłę czerwoną nitką i wbij ją w ścianę klozetu. Aby opóźnić okres, nadepnij na trzy ziarna fasolki azuki albo przejdź przez miedzę. Połknięcie ziarna fasolki azuki też jest skuteczne. --> emm..ciekawe nie ma co XD
7. Jeśli nie będziesz obcinać paznokcia u małego palca, nie będziesz zapominalski.
8. Jeśli będziesz nosić koszyk na głowie jako kapelusz, twoje ciało skarłowacieje, a jeśli wdepniesz w końskie łajno, będziesz wysoki.
9. Jeśli kobieta będzie myć włosy w dniu konia (Uma no hi), oszaleje.
10. Aby usunąć kość, która utkwiła w gardle, należy pogładzić gardło trzy razy jakimkolwiek instrumentem z kości słoniowej i powtórzyć formułkę: U no nodo, u no nodo (Kormoranie gardło, kormoranie gardło).
11. Ten, kto wrzuca do ognia czyjeś obcięte paznokcie albo włosy z czyjejś głowy, oszaleje.
12. Kichanie oznacza:
- jeden raz – ktoś cię potajemnie chwali,
- dwa razy – ktoś cię za plecami obmawia,
- trzy razy – ktoś się w tobie zakochał,
- cztery razy – masz katar.
13. Jeśli uszy cię swędzą, to znaczy to, że coś pomyślnego się wydarzy. Rankiem – prawe ucho, a wieczorem – lewe.
14. Jeśli kobieta czyści klozet i wymiata z niego, będzie miała lekki poród.
15.  Ci, którzy mają zrośnięte brwi, nie żyją długo.
16. Jeśli ktoś ma wielki palec u nogi krótszy niż następny palec, to będzie mieć w życiu więcej szczęścia, niż jego rodzice.

Co myślicie na temat tych przesądów? :D Moim zdaniem niektóre są dosyć..interesujące a niektóre całkowicie głupie. Wieczorem dam wam jeszcze jedną garść Japońskich zabononów!
Do zobaczenia :)

wtorek, 31 lipca 2012

Czy Japończycy są dziwni?

Konnichiwa Kochani!
Dla wielu obcokrajowców  którzy nie zagłębiają się w zwyczaje  mieszkańców kraju Kwitnącej Wiśni ich przyzwyczajenia są niekiedy dziwne bądź głupie. Słyszałam od wielu ludzi już którzy nie interesują się Japonią że to co oni robią to idiotyzm..ale ja tak nie twierdze bo co kraj to obyczaj.
Zacznijmy od tego że Japończycy są obsesyjnie mili, przemawiają do siebie wyuczonymi grzecznościowymi formułkami więc niekiedy ciężko stwierdzić co mają na myśli. Coś co obcokrajowca może naprawdę zaskoczyć to, to na ile sposobów Japończyk może się ukłonić(mnie samą to zszokowało XD). Wierzą w dwie religie które są swoim przeciwieństwem, ponieważ buddyzm mówi o tym że przez całe swoje życie odnosimy cierpienie a po śmierci przychodzi raj zaś shintoizm mówi o tym że ziemskie życie jest piękne i pozbawione zła a po śmierci przychodzi nam bytować w cierpieniu. Nie wiem która religia lepsza..myślę że raczej buddyzm ._. To co po prostu uwielbiam w Japończykach to jest to że swoje zwierzęta darzą ogromnym uczuciem i bardzo o nie dbają, coś czego większość Polaków powinna się od nich nauczyć. Japończycy nie mają zamiłowania do kradzieży nawet jeśli pozostawisz rower na dwa tygodnie przyczepiony do płotu, to nikt Ci go nie ukradnie. Sprawa która jest niezwykle interesującą to ich styl ubierania się  młodych ludzi i mundurki które są po prostu świetne(gdyby takie mundurki były  w Polskich szkołach nosiłabym je z przyjemnością). Style nastolatków są bardzo niekiedy bardzo wyzywające i rzucające się w oczy dla takiego obcokrajowca.. U mnie w mieście jest kilka dziewcząt lubiący styl lolici,decora..które czasem widuję w jednej z Galerii Handlowej w Sz-n.. i dla ludzi którzy nie wiedzą nic o tym dlaczego się tak ubierają bądź nie znają tego skąd ten styl pochodzi wyglądają jak chodzące idiotki, podziwiam takie osoby że nie boją się krytyki innych.. Ale nie o tym. Niektóre Japonki naprawdę przesadzają np. subkultura Ganguro i jej podsubkultury, mnie osobiście przerażają baardzo. Mundurki są tam genialne, bo nie widać różnic społecznych pomiędzy uczniami. W Japońskiej rodzinie to mąż zarabia, a małżonka jest panią domu i zajmuje się dziećmi. Taak, mieszkańcy kraju Kwitnącej Wiśni wierzą we wszystkie zabobony,jest to dosyć naiwne i czasem śmieszne że  "Jeśli będziesz obcinać paznokcie w nocy, lis rzuci na ciebie urok." (więcej o tym napiszę w wieczornej notce na temat Japońskich przesądów)
Moim zdaniem zwyczaje i kultura Japonii są interesujące i ciekawe jeśli tylko odpowiednio na nie spojrzymy.
wieczorem postaram się napisać coś o Japońskich przesądach.
sayonara <3


poniedziałek, 30 lipca 2012

10 niesamowitych wynalazków Japończyków. (?)

Japonia jest to kraj który niejednokrotnie mnie zadziwia, np. wynalazkami które są niekiedy dziwne, bądź naprawdę nieprzydatne. No ale..sami powiedzcie co sądzicie na tematy tych wynalazków które wam przedstawię.

1. Chusteczki chyba przestaną być modne gdy wyjdziemy z czymś takim na ulicę! :D
Co o tym sądzicie? Dla mnie to jest naprawdę interesujący wynalazek, ale nie wyszłabym w czymś taki z domu! Wygląda to śmiesznie, ale pomyślcie..siedzicie sobie przed komputerem mega chorzy i nie chce wam się wyciągać co chwilę chusteczek z pudełka.. tylko sięgacie do góry po papier  i sprawa załatwiona..nos wysmarkany! :3
2. Parasolka dzięki ktorej nie zostaniemy ochalpani wodą, bądź nikt nie naruszy naszej sfery osobistej? Żaden problem! :D
To jest ULTRA OSOM. Kupcie mi serio! :D Nie ochalpie mnie woda, nikt nie naruszy mojej przestrzeni osobistej + ochrona przed wiatrem. Lubię to! Naprawdę, to mi się podoba, może jestem głupia ale serio podoba mi się taka parasolka. .__.


3. I świeżo upieczona matka mnie musi karmić dziecka piersią.. zamiast tego może to robić tatuś! 
Nie no to jest...interesujące. Gdy jakimś cudem świeżo upieczona matka nie może karmić, bądź wyszła gdzieś w ważnych sprawach..jest też opcja dla mężczyzn.. Tylko chyba lepiej stosować to w zaciszu domowym..bo na ulicy wyglądałoby to..dosyć zabawnie. :3

4. Ochraniacz  włosów. 
Dobra mieliście kiedyś coś takiego że włosy wam wpadały do obiadu? Ten oto ochraniacz ochroni was przed wpadającymi kosmykami włosów XD Błagam..to jest głupie serio! Ale w sumie.. jak by to użyć do nakładania maseczki..albo do farbowania to by nie było takie złe.

5. Masło w sztyfcie? Czemu nie!
 Masło- wersja dla leniwych :D Serio..podoba mi się ten pomysł jest głupi ale fajny. Jedziesz gdzieś pod namiot czy pchasz się w dżunglę to jest idealna wersja. Kurde, czemu Bear Grylls tego nie używa?

6. Za ciepła zupa? Żaden problem!
Hahahahaahahahahahahahahahahaha! To..to..jest najlepsze na świecie. Serio! Zupa za gorąca..wiatraczek do łyżki..i jemy XD Genialne, czemu Polacy nie są tak kreatywni?
7. Zapalniczka na słońce..
A to coś dla palaczy. Moim zdaniem to jest pomysł dosyć fajny..kreatywny. Nie musimy wydawać kasy na zapalniczkę czy zapałki, za to mamy coś takiego! Tylko bez słońca, nie ma palenia. XD

8. Podtrzymywacz głowy w metrze? Czemu nie. 


Nie no..to..to..by mi się przydało do autobusu! XD Co o tym sądzicie? :D Głupie ale w sumie interesujące. No bo..jeśli jesteście sobie w taki metrze i jedziecie trochę długo..to..to..jest bardzo przydatne <lol>


9. Malowanie ust dla początkujących? Żaden problem z tym "cudeńkiem". 
Jeśli któraś z Was nie umie pomalować równo ust..to jest to wynalazek dla Ciebie. Chociaż nie znam kobiety, dziewczyny która nie umie pomalować sobie ust. o: Ale to mnie nieźle zszokowało. :D

10. Spanie w metrze czy pociągu? Problem z głowy gdy mamy coś takiego. 
To coś dla śpiochów którzy nie boją się spać wszędzie gdzie popadnie! Co o tym sądzicie?
Ciekawy pomysł, nie ma co.. Zresztą tak jak wszystkie z wymienionych. Ten..jest naprawdę ciekawy, ale musimy się nastawić że ta przyssawka się może odczepić. I co wtedy? Zrobimy takie *jebjeb* do przodu na twarz, a to nie byłoby fajne DDD:

___________________________
Który z wynalazków jest według was najdziwniejszy, a który by się nadał, a który najśmieszniejszy? Hm? A który niesamowity? :D To tyle ode mnie..
sayonara, Kochani <3<3



Gorące źródła Beitou.

Miała być notka o ciekawych miejscach na Tajwanie ale..internet nie wyszukuję nic fajnego więc postanowiłam napisać coś o gorących źródłach. ^^
Jest to jedna z największych atrakcji na Tajwanie(zaraz po kulinariach), pierwsze uroki gorących źródeł odkryli Japończycy na początku XX wieku. Są to jedna z najlepszych i najliczniejszych na świecie. Najsłynniejsze gorące źródła to Beitou, niestety zostały pochłonięte przez Tajpej ale nie straciły swojego dawnego uroku. Kąpiel w takich źródłach to pewnie niezła frajda, tak bardzo bym chciała zwiedzić Tajwan. W sumie moim marzeniem jest wyruszyć w podróż po całej Azji. Tak mniej więcej wyglądają Gorące Źródła Beitou:




Ten internet to bieda, gdy czegoś potrzebujesz to nie ma nic fajnego. D: A wy co sądzicie o gorących źródłach chcielibyście wykąpać się w nich? Ja z wielką chęcią! :)

sobota, 28 lipca 2012

Tajwan.

Konbanwa Kochani ^w^
Dziś będzie notka o Tajwanie, zamieszczę dziś kilka ciekawostek.
Na zachodzie na tę wyspę mówią "Formoza" od zachwytu portugalskiego nawigatora który przepływając wzdłuż wybrzeża użył wyrażenia " Ilha Formosa" co znaczy piękna wyspa. Oficjalna jej nazwa to Republika Chińska.
 ~ Na Tajwanie obowiązuje surowe prawo antynarkotykowe, obowiązuje nawet kara śmierci za przestępstwa związane z narkotykami. Myślę że to lekka przesada, no ale..dobry sposób na utrzymanie porządku.
~bardzo licznie występują jadowite węże - takie tam idziesz lasem a tu jadowity wąż, chyba bym się zesrała ze strachu .________."
~główne religie to taoizm* i konfucjonizm** oraz buddyzm.
*Taoizm religijny (道敎, daojiao) to rdzenna religia powstała przez połączenie filozofii taoistycznej z wierzeniami ludowymi i magicznymi. Głosi m.in. jedność zasad yin i yang, których wzajemne dopełnianie się w dao stanowi podstawę harmonii świata. (wikipedia.)
**http://pl.wikipedia.org/wiki/Konfucjanizm za długi tekst, ja przeczytałam a jak ktoś nie wie co to daję link <3
~najlepsza Whisky pochodzi z Tajwanu właśnie C:
~Polska nie utrzymuje kontaktów dyplomatycznych oraz nie uznaje państwowości Tajwanu.
~Botaniczny ogród Azji to Tajwan właśnie.
~prawo "antysecesyjne" umożliwia Chinom zbrojną interwencję jeśli Tajwan ogłosi niepodległość. - Wyspa tak jest podległa Chinom.





to tyle na dziś jutro będzie o wiele dłużej i lepiej. c:
sayonara.





wtorek, 24 lipca 2012

Anli Pollicino. c:

Przepraszam was że tak dawno nic nie było, ale opuściła mnie wena i ostatnio u mnie się nie układało za dobrze. Ale..już powróciłam i biorę się pełną parą do roboty. Trochę szkoda że Yuuki nie dała jeszcze żadnego znaku życia, martwię się no ale.. muszę sama dać radę. Na początku jestem zrduzgotana tym że Versailles zawiesza działalność :< Szkoda..ale mam nadzieję że powrócą w wielkim stylu! :)
Druga sprawa to nowa płyta Anli Pollicino!*O* Tego to się doczekać nie mogę, dwie zajebiste płyty w ciągu miesiąca..co to się dzieje.. chyba zbankrutuję ._. Ale muszę je mieć! Moja mama mówi że to  marnotrawstwo bo mogę ją ściągnąć z internetu i mieć na kompie.. ale to nie to samo to płyta stojąca na półce,wiesz że ją masz na 123456732452345% i będziesz ją mieć zawsze, mru~ (tak, moja żelazna logika XD)
To może trochę o nich..
Anli Pollicino to młody zespół visual kei, który wymienia Marilyna Mansona, Evanescence, L'arc~en~Ciel oraz SIAM SHADE jako artystów, którzy wywarli niego wpływ. Jest to widoczne w jego piosenkach, które wahają się pomiędzy typowym japońskim lekkim rockiem a bardziej gotyckimi i teatralnymi stylami. Jednak główne czynniki wyróżniające muzykę grupy to: chwytliwość, porządne riffy i wysokiej jakości wokal Shindy'ego. (biografia jameworld) Uwielbiam wokaliste jest świetny, jego głos też jest świetny..Cały zespół podbił moje serduszko :)


Piękna pogoda za oknem mnie wzywa więc idę się ogarnąć i pójdę na dwór. A na pożegnanie jeszcze dwie piosenki które lecą u mnie na zmianę w głośnikach od rana :) 





























Będę teraz sumiennie dodawać posty, co kilka dni..(co dwa trzy dni..) Nie zaniedbam bloga już tak bardzo! A teraz papa. <3

poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział X.

Witajcie. Spięłam się i napisałam rozdział X.. no cóż..pewnie będzie wiele krytyki co do tego rozdziału. Ale mam nadzieję że moja 2 godzinna praca nie poszła na marne. Pisałam tyle czasu, ponieważ.. co pisałam to wydawało mi się beznadziejne..jutro zabiorę się za rozdział ostatni, i END. Przewiduję że rozdział XI będzie najdłuższy. Dobra, to zapraszam do czytania. Mam nadzieję że się nie zawiedliście na mnie.

- Go Mi Nyu, dziecko to ty? - obróciłam się i zobaczyłam go.. jak stał zszokowany..i... znowu się rozpłakałam.

Rozdział X.
Zaczął podchodzić do mnie z wyraźnym zmieszaniem na twarzy..- Czy to naprawdę ty? -zapytał jeszcze raz, tym razem o wiele pewniej.
- A kto niby? - spytałam go, gdy już się uspokoiłam na tyle abym mogła sensownie odpowiedzieć.- Nie mów że zmieniłam się ta przez te 2 lata, że nie potrafisz mnie poznać. - udawałam twardą ale do oczu już napływały mi łzy. Kaname podszedł do mnie i mnie przytulił..wtedy znowu wybuchłam niepochamowanym placzem.
- Nie poznałem Cię wybacz mi.- szepnął mój ojciec. -  Nie to że się zmieniłaś Mi Nyu.. ale..nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli o tym że moja córka mogła się zniżyć do poziomu sprzątaczki, służącej.- spojrzałam na niego, w jego oczach widziałam skruchę. Wydarzenia z tamtych lat napłynęły falą wspomnień, mój niedoszły mąż..ojciec który wierzył w każde jego słowo, marzenia o prawdziwej miłości..Stałam i patrzyłam się na niego.. nie mogąc uwierzyć że to się dzieje naprawdę, że po tym wszystkim potrafię na niego spojrzeć.. Zaczął podchodzić w moją stronę.
- Go Mi Nyu, wybacz mi.. naprawdę nie wiedziałem co ten facet Ci kiedyś robił..dowiedziałem się o tym jak już uciekłaś. Szukałem Cię, naprawdę Cię szukałem. Przeszukałem całą Koreę za Tobą, ale Cię nie znalazłem. Nie pomyślałem że możesz być tutaj.- tłumaczył się cały czas podchodząc do mnie. Cofnęłam się..
- Nie, tato. Nie chciałeś mnie wtedy słuchać..a teraz? Czego oczekujesz teraz? Tego że Ci wybaczę, po tym wszystkim?
- Nie liczę na to że wybaczysz mi od razu, ale będę się starał abyś mi kiedyś wybaczyła to co zrobiłem, i jak  Cię potraktowałem. - przestałam odczuwać obecność Kaname, nie zauważyłam nawet że do kuchni wszedł Pan Asamoto razem z córką. Liczyło się tylko to że jestem tutaj z tatą, że on..on tu jest i mnie przeprasza.. rozmawia ze mną. To wszystko o czym zawsze pragnęłam spełnia się, nigdy nikomu nie mówiłam o tym że chciałabym się z nim pogodzić..to była sprawa mojego serca. Gdy podchodził do mnie to spojrzałam na jego twarz, on cierpiał. Cierpiał tak jak ja cierpiałam..Podszedł do mnie i to co zrobił przeszło moje najśmielsze oczekiwania. MÓJ OJCIEC PRZEDE MNĄ UKLĘKNĄŁ.
- To będzie pierwsza część moich przeprosin. - spojrzał na mnie. - Moje dziecko czy wybaczysz mi kiedykolwiek? -zapytał. Do moich oczu napływały coraz to nowe łzy..
- T..tato..- szepnęłam. - Jasne że Ci wybaczę. - złapałam go za ręce i pomogłam mu wstać. A on tak po prostu mnie przutulił, odwzajemniłam uścisk.. i w tym momencie płakaliśmy oboje. Spojrzałam na pana Asamoto, Kaname i panienkę Misaki i wyszeptałam nieme "Dziękuję" na co cała trójka się uśmiechnęła. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- No to może zasiądziemy do obiadu. - odezwał się pan Hideki. Mój ojciec spojrzał na niego i się do niego uśmiechnął.
- Tak, myślę że to dobry pomysł. - odparł. Kaname do mnie podszedł i mnie przytulił.
- Cieszę się że pogodziłaś się z ojcem. - wyszeptał mi do ucha.
- Dziękuję Ci.- odszepnęłam mojemu ukochanemu. Przy obiedzie rozmawialiśmy o wszystkim, czułam się jakbym odzyskała całe swoje życie, wszystko co było dla mnie ważne do mnie wróciło i zyskałam miłość.
- Dziękuję Ci Hideki, Kaname.. Za to że uratowaliście moją rodzinę. Nie wiem jak wam mam za o dziękować, będę to robił przy każdej okazji.- uśmiechnął się mój ojciec. - Kaname. - skinął na niego. - Rozumiem że miałeś w tym też swój interes.- zaśmiał się. On się tylko zarumienił i spuścił wzrok.
- No można tak powiedzieć. - odpowiedział. - Ale nie tylko.. nie mogłem patrzeć jak Go Mi Nyu cierpi.- ścisnęłam jego rękę i uśmiechnęłam się do niego ciepło, nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobił.
- Dobrze, dobrze. Rozumiem. - uśmiechnął się mój ojciec patrząc to na mnie, to na Kaname. - A mogę wiedzieć jaki to interes? -zapytał go.
- No cóż..kocham pańską córkę..i nie chcę się już ukrywać z tym. - odpowiedział, lecz po chwili począł mówić dalej. -  Chcę pokazywać, że ta oto dziewczyna jest moja. Chcę..aby Go Mi Nyu została moją żoną, ponieważ kocham ją jak nikogo innego.. i nie dam jej nigdy odejść. Nie wypuszczę z rąk takiej miłości. - Misaki uśmiechnęła się, pan Hideki również, a ja się wzruszyłam..po tym co usłyszałam nie ciężko było się wzruszyć. Spojrzałam na mojego ojca, on uśmiechał się ciepło w naszą stronę.
-  To już sprawa mojej córki, czy zechce za Ciebie wyjść czy nie.. ale masz moje błogosławieństwo chłopcze. Jesteś naprawdę dobrym dzieciakiem i wiem że dasz jej wiele miłości. - odpowiedział mój tata.
Idyllistyczny obrazek przerwało wejście do domu pani Angeliki Asamoto, która wparowała  do niego z impentem.
- Co ona tutaj robi? - szeptał do siebie Kaname. - Przecież wyjechała na kilka dni.